Korzystając z usług obcej zupełnie osoby, raczej ciężko jest się nam od razu wyluzować. Nieznajomy kamerzysta wzbudza w nas skrępowanie i niechęć do filmowania, dlatego też dobrym wariantem, z którego korzysta dzisiaj coraz więcej Par Młodych jest aranżowanie spotkania stosownie wcześniej po to, aby chociażby zwyczajnie porozmawiać ze zleceniobiorcą oraz móc nawiązać z nim jakąkolwiek nić relacji. Tym samym, w momencie wesela nie będziemy czuli się nieswojo.
Na wyżej wspomnianym spotkaniu można porozmawiać o naszych konkretnych wymogach co do filmu. Dzięki temu możemy w prosty sposób wskazać czego sobie nie życzymy i nakręcanie czego w szczególności nie przypadnie nam do gustu. Niektórzy chcą bowiem w spokoju zjeść obiad, bez krążącego nad talerzem operatora, inni nie uznają za stosowne filmowanie prywatnych rozmów z gośćmi. Poprzez zwyczajne pogadanie możliwe jest więc ustalenie wszelkich drobiazgów, które pozwolą wprowadzić zdecydowanie większy luz.
W rzeczywistości paraliżująca jest sama myśl na temat kamerzysty. Kiedy przychodzi co do czego koncentrujemy się zwłaszcza na zabawie. Patrzymy na to, by nie zabrakło niczego gościom i wszystko poszło zgodnie z planem. Nie mamy wówczas głowy do tego, aby skupiać się jedynie na swojej własnej osobie i przeważnie po fakcie dochodzimy do wniosku, że „strach ma wielkie oczy”i powodu do dodatkowego stresu nie było.